top of page

Frankfurt nad Menem idealny na wyjazd w weekend

Warto polecieć do Frankfurtu na weekend, żeby zobaczyć imponującą panoramę wieżowców nad rzeką i napić się lokalnego Apfelwein. Godzina lotu samolotem – bezpośrednio z Gdańska do Frankfurtu. I bilet za kilkaset złotych, jeśli kupimy go odpowiednio wcześnie.

Na miejscu trzecie największe lotnisko w Europie, które robi wrażenie. Wszystko jest tu przemyślane.

Z lotniska do mieszczącej się w centrum Frankfurtu stacji Hauptwache można dostać się pociągiem za 5 euro.Warto zakupić Frankfurt Card – specjalną kartę, która upoważnia do darmowych przejazdów komunikacją miejską, również na lotnisko. Oprócz tego, dla jej posiadaczy dostępne są ze zniżkami , różne atrakcje Frankfurtu. Dzięki karcie można zwiedzić m.in. wiele miejscowych muzeów, zoo, a także palmiarnię. Zakup karty na jeden dzień kosztuje 9.90 EUR.

Pierwsze skojarzenie z Frankfurtem to u każdego z nas las wieżowców i trzecie co do wielkości lotnisko w Europie. Ogromna metropolia, centrum niemieckich finansów, z giełdą na czele i siedzibą wielu wielkich koncernów. To również centrum komunikacyjne, z którego można się dostać w każdy zakątek Europy. No i niby wszystko się zgadza w tym opisie poza jednym. Frankfurt nie jest metropolią. No bo jak to możliwe, że miasto wielkości Bydgoszczy (około 300 tysięcy mieszkańców), nie leżące wcale w centrum kraju, około 500 km od stolicy, funkcjonuje w świadomości ludzi jako centrum wszystkiego, co najważniejsze w Niemczech.Mają MainHattan , MainTower in Frankfurt , Frankfurckie Pola Elzejskie ..... no i Rejsy po Menie ( prawie jak po Loarze czy Dunaju ). Wróćmy do miejsca gdzie z lotniska bezpośrednim pociągiem dostaniemy sie do centrum. Przyjeżdżamy na stację główną - Hauptbahnhof, przez którą przewija się dziennie 1700 pociągów. Budynek dworca posiada teatralną półokrągłą fasadę z lat 80. XIX wieku i uroczą galeryjkę sklepów oferujących świeże owoce, pieczywo i mięso ;)

W zależności gdzie mamy zarezerwowany nocleg musimy przejść przez ta mniej reprezentacyjna część miasta. Główną ulicę Kaiserstraße. Za dnia wypełniają ją szpetne bilbordy i reklamy klubów nocnych oraz hoteli z pokojami na godziny. O zmierzchu ulica zmienia się nie do poznania. Wszystko nabiera koloru czerwieni. Włączają się neony sklepów z akcesoriami erotycznymi i zapraszają rzeszę turystów oraz miejscowych do środka. I TUTAJ STOP !! Jeżeli ktoś chce bardziej zagłębić się w ten erotyczny świat, zamiast kierować się na Kaiserstraße, lepiej poszukać równoległej do niej ulicy, Taunus. Wraz z odbiegającej od niej przecznicami, stanowi ona prawdziwe erotyczne centrum, nie skrywające swojego mrocznego oblicza. Napiszę to może żeby Was przestrzec ale na pewno nie zachęcić . Okolica, przez którą przechodzimy, znana jest jako "Dzielnica czerwonych latarni" albo - bardziej oficjalnie - "Obszar tolerancji" Jest to najbardziej podejrzana dzielnica, gdzie byliśmy świadkami jak na środku chodnika narkomani wstrzykiwali sobie narkotyki, podczas gdy kilkadziesiąt metrów dalej przechodził policyjny patrol. Mam dwie teorie dlaczego tak się dzieje. Pierwsza jest taka, że być może wśród narkomanów są rozprowadzane czyste strzykawki i igły oraz substancje narkotyko- podobne, aby branie narkotyków odbywało się w bardziej cywilizowanych warunkach. Druga jest taka że policja przymyka oko na Bahnhofviertel i nie miesza się zbytnio w wewnętrzne sprawy dzielnicy. i to tyle na temat tego miejsca nie po to jedziemy do Frankfurtu na weekend żeby oglądać ćpunów i burdele.

Opuszczamy granice "Obszaru tolerancji" i wchodzimy do zadbanego i starannie zaprojektowanego parku z przyjemnymi ławeczkami. Na drugim jego końcu, przed rzędem drapaczy chmur stoi niebieska rzeźba przedstawiająca symbol waluty euro.Za nią znajduje się Euro Tower, kwatera główna Europejskiego Banku Centralnego, założonego w 1998 roku, przed wprowadzeniem 1 stycznia 1999 roku wspólnej waluty w wielu krajach Unii. Po tym, co widzieliśmy zaledwie kilkaset metrów dalej, trudno zaakceptować kontrast: bankierzy po jednej stronie parku, "dom wariatów" po drugiej.

To połącznie wielu światów jest charakterystyczne dla całego Frankfurtu. Zadziwiające rozmachem drapacze chmur sąsiadują z pojedynczymi zabytkami sprzed wieków, pełne dynamiki dzielnice ze spokojnymi oazami zieleni, pracownicy finansjery mijają bezdomnych, a zapach sznycla i golonki przenika się z aromatem tureckiego kebabu lub bliskowschodniego falafela. Dla nas dobrą wiadomością jest to, że śródmieście oraz najważniejsze ulice handlowe bez trudu można przemierzać na piechotę. Centrum zdominowały lśniące szkłem drapacze chmur, mieszczące siedziby banków i międzynarodowych koncernów. Wieżowce przyniosły Frankfurtowi miano „europejskiego Nowego Jorku”. Nawiązaniem do Manhattanu jest też zwyczajowe określenia miasta – Mainhattan - zgrabnie łączące nowojorską dzielnicę z nazwą rzeki przecinającej Frankfurt.

Za niecałe 7 euro wjeżdzamy na szczyt jednego z najwyższych budynków – mającego 56 pięter, wznoszącego się na 220 metrów cylindrycznego Main Tower, którego fasadę tworzy szkło 2550 okien. Najwyższym wieżowcem Frankfurtu (i Niemiec) jest jednak mający 256 m Commerzbank Tower, znany też z trójkątnego atrium oddanego we władanie roślinom. Z Main Tower rozpościera się wspaniały widok na całe miasto, dlatego warto przeznaczyć te kilka EUR, aby móc je podziwiać z karta mamy 20 % znizki .Platforma czynna jest w okresie letnim codziennie od 10 do 21, w piątki i soboty do 23. Zimą natomiast dwie godziny krócej. Ostatni wjazd na górę ma miejsce pół godziny przed zamknięciem.

Dziwna ta okolica, zwłaszcza w niedzielę, kiedy korpoludki odpoczywają w domach, z dala od centrum Frankfurtu. Jest tutaj pusto. Powiedziałabym nawet więcej: przeraźliwie pusto i to nie tylko w niedzielę, ale codziennie, kiedy tysiące ludzi uciekają stąd, po pracy, do domów. Nie ma tutaj sklepów, kawiarni, barów ani restauracji, poza kilkoma bardzo drogimi, w których można umówić się na biznesowy lunch. W ogóle niedzielny Frankfurt przypomina wielką scenografię jakiegoś filmu.

No to spacerujemy dalej. Mijając już wszystkie puste uliczki dzielnicy wieżowców dochodzimy do głównej ulicy Frankfurtu- Zeil. To jedna z najdroższych i najsłynniejszy ulic Niemiec, na której każda szanująca się sieciówkowa marka powinna mieć oddział. Apogeum zakupowe osiągniemy w olbrzymiej, kilkupiętrowej galerii handlowej My Zeil , gdzie koniecznie trzeba zajrzeć, ale nie ze względu na zakupy, ale na spektakularną architekturę, której główny punkt stanowi wielka dziura w fasadzie. Dziura wdziera się do środka i ciągnie przez wszystkie kondygnacje, a szklany dach przypomina nieco Złote Tarasy w Warszawie, ale w znacznie lepszym wydaniu.

Nieopodal znajduje się główny plac miasta- Römermarkt, jedyna odrestaurowana po wojnie część Frankfurtu. Kamieniczki i ratusz rzeczywiście robią niesamowite wrażenie i aż trudno uwierzyć, że mają około 30 lat.Znajduje się tutaj Stare Miasto (Altstadt) najbardziej godnymi uwagi są: potężna katedra św. Bartłomieja, dom Goethego, Stara Opera, Römer – budynek pełniący w średniowieczu rolę ratusza, Ogród Archeologiczny, w którym można podziwiać zabytki pochodzące z czasów Starożytnego Rzymu, Imperium Karolińskiego oraz późnego średniowiecza.

Stare miasto mieliśmy możliwość zwiedzić z przewodnikiem .Dzięki temu dowiedziałąm się, że większość zabytków Frankfurtu to niestety rekonstrukcje. Miasto bardzo ucierpiało, podczas alianckich nalotów w czasie II wojny światowej. Najwięcej autentycznych budynków zachowało się dzielnicy Bornheim, które dają niewielką namiastkę tego, jak miasto wyglądało przed wojną.W okolicach starówki (Altstadt), znajdują się pieczołowicie odbudowane zabytki.

Drugi dzień pobytu w tym mieście o dwóch twarzach postanowiliśy spędzić na łonie natury, udaliśmy się do leżącego nad rzeką, parku Nizza gdzie kupiliśy bilety na rejs statkiem wycieczkowym Primus-Linie po Menie .Cena biletu na rejs 100-minutowy wynosi 10,40 euro lub 4,20 euro dla dzieci do 15 roku życia lub 25,90 euro za opcję rodzinną (2 dorosłych i 2 dzieci). Bilety na rejs zostały zakupione ale niestety nie udało nam sie skorzystać z tej atrakcji chociaż polecamy .Myśmy trafili na blokadę pod mostem Alte Brucke, aktywistów z jakiegoś niemieckiego ugrupowania .

Czas przeznaczony na rejs spędziliśmy na skwerze, tak bardzo uwielbianym przez mieszkańców Frankfurtu. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok zarówno na nowoczesną, „nowojorską” część miasta, jak i na Altstadt. Po tej stronie rzeki sa obok siebie cztery muzea: nowoczesne Muzeum Komunikacji, Niemieckie Muzeum Architektury, Muzeum Kultury Światowej otoczone pięknym parkiem oraz Muzeum Sztuki Stosowanej. Jak byłby ktoś zainteresowany z kartą sa zniżki na bilety.

Byłoby nie na miejscu gdybym nie opisała kuchni niemieckiej .Kojarzy mi się z mięsem ,kiełbasą i piwem .W sumie nie moja bajka jeśli chodzi o doznania kulinarne, a jednak i tutaj zostałam zaskoczona różnorodnością i smakami . Miasto słynie z przepysznego wina jabłkowego, którego koniecznie trzeba spróbować.

Najlepiej udać się w tym celu do Apple Wine Restaurant Daheim in der Affentorschanke znajdującej się przy Neuer Wall 9.

Kilka gatunków tego pysznego wina można tam spróbować , ale i skosztować bardzo dobrych potraw.

Frankfurckim specjałem jest „zielony sos” (Grüne Soße), obficie lany na dania mięsne lub szparagi. Przyrządza się go na różne sposoby, podstawą jest jednak zielenina: szczypiorek, rzeżucha, natka pietruszki, trybula i ogórecznik, zmiksowane i połączone z olejem, żółtkiem i sokiem z cytryny.Lumpen und Flöhe to z kolei potrawa z kiszonej kapusty, przyprawionej kminkiem i boczkiem, po której spróbowaniu zapomnicie na kilka dni, czym jest głód. Osoby poszukujące czegoś ciut mniej treściwego mogą zdecydować się na inny lokalny specjał – marynowany ser podawany z krążkami cebuli (handkäse). Formowany ręcznie lekko przejrzysty ser ma ostry zapach, nie każdemu smakoszowi przypadający do gustu. Tradycyjnie danie to podaje się z kminkiem, coraz częściej jednak przyprawa podsuwana jest w osobnym naczyniu, tak by klient sam mógł podjąć decyzję, czy jej użyć.

Pewnie każdy z was słyszał o frankfurterkach. Cienkie parówki wymyślono w 1487 roku właśnie w mieście nad Menem. Przez cały rok są dostępne w każdej restauracji. Najlepiej smakują na ciepło z jednym z setek rodzajów piwa produkowanego w Niemczech. Co tu dużo pisać musicie sami skosztować.

Frankfurt nad Menem jest miastem, pełnym rozmaitych atrakcji. W ciągu 48 godzin nie zdążymy zapewne zobaczyć wszystkiego. Na koniec polecam zakwaterowanie w centrum miasta hotel Flamings Frankfurt Main Riverside z nietuzinkowym wyposażeniem pokoju i przepysznymi śniadaniami oraz bardzo dobra lokalizacją.

Lub wersję mniej luksusową w hostelu Colour Hotel , Baseler Str. 52, 60329 Frankfurt am Main w przyzwoitych cenach .

W tym miejscu kończę przewodnik po Frankfurcie, niemieckim mieście o dwóch obliczach , w którym Niemiec jest już mniejszością narodową. Ciężko o Frankfurcie powiedzieć, że to miasto turystyczne. Ciężko też przypiąć mu jedną konkretną łatkę.

Czy to miasto finansistów? Drapaczy chmur? Kręcących się wokół Hauptbahnhofu narkomanów? Tranzytu ( jedno z największych lotnisk na świecie)?

Tak naprawdę to miasto wszystkiego po trochu, co sprawia, że taki weekendowy wypad może być wyjazdem pełnym wrażeń .

You Might Also Like:
bottom of page