top of page

Sri Lanka - prowincja Północna i Centralna cz.2

Na Sri Lankę możemy przylecieć na kilka sposobów dla osób nie lubiących się przesiadać są rejsy bezpośrednie z Warszawy wówczas lecimy PLL LOT do Colombo ok 9 godzin non stop.

Lot z przesiadką w Dubaju ( podczas którego możemy zatrzymać się na jeden dzień i zwiedzić to niesamowite miasto ) liniami Emirates w super luksusowych warunkach , albo dla tych co maja mniejszy budżet liniami lotniczymi Flydubai .

Możliwości jest sporo , kwestia portfela.

Dla mnie idealny lot to ten z przesiadką w Dubaju , ponieważ nie bardzo lubię latać więcej niż 6 godzin w samolocie , wiec rejs był podzielony na etapy . Z Krakowa do Dubaju ( 5 godz) i z Dubaju do Colombo ( 4,5 godz). Dla mnie super , część podróży przespałam bo godziny były wieczorne , dzięki czemu nie odczułam różnicy czasowej.

Już na lotnisku w Colombo doświadczamy z jaką będziemy mieli do czynienia temperaturą .Na dzień dobry otrzymujemy odpowiednią dawkę rozgrzanego powietrza na twarz . Temperatura ok 37 stopni C , może i więcej , żar z nieba i ta wilgotność .

Jak przylatuję do jakiegoś kraju staram się zapamiętać rzeczy które póżniej będą kojarzyć mi się z miejscem , tutaj pierwszymi jakie całkowicie mnie ogarnęły był UPAŁ zmieszany z zapachem kadzideł.

Na lotnisku warto zakupić kartę telefoniczną , w większości hoteli w jakich przebywałam był dostępny internet wifi , więc nie było problemów z kontaktem , można też zamienić pieniądze na lokalne , póżniej dopiero będzie możliwość zrobienia tego w recepcji hotelu. Nie polecam korzystania z punktów wymiany walut na mieście .

Bagaż odebrany , pieniądze wymienione to teraz transfer do hotelu .

Po drodze jednak zatrzymaliśmy się w wiosce lokalnej gdzie poczęstowano nas posiłkiem przygotowanym z produktów lokalnych oraz na miejscowej zastawie.

Na Sri Lance jada się rękami i nie używa się lewej ... Zastawa z liścia oraz jedzenie ręką nie koniecznie mi przypadło do gustu ale smak potraw był znośny.

Pod wieczór udaliśmy się do Parku Narodowego Minneriya .Park zwiedza się w formie safari jeepem z przewodnikiem , najlepiej wieczorem lub o poranku , wówczas jest największe prawdopodobieństwo natrafienia na zwierzyniec. Faktycznie udało się zobaczyć stada dzikich słoni .

Cały czas patrząc się na te zwierzaki dopiero po chwili zastanowienia zdawałam sobie sprawę że to osobniki dzikie i w każdym momencie mogą zrobić krzywdę. Fajnie że żyją na wolności .Rzeczywiście 3-godzinne safari jest cudownym doświadczeniem, czas szybko mija. Miałam popołudniową wycieczkę i skończyła się tuż przed zachodem słońca. Nie mogę narzekać, ponieważ było wiele zwierząt ale też stosunkowo dużo jeepów. Czytanie komentarzy na temat safari trochę ostudziło moją chęć uczestniczenia w nich myślę, że miałam szczęście. Rzeczywiście doświadczyłam uczestnictwa w rajdzie szalonych kierowców jeepów, którzy starali się zdobyć najlepsze miejsce na zdjęcia wśród dwudziestu innych samochodów stojących przed rodziną słonia w kąpielisku. Tego nie lubię , trochę psuło atmosferę ale komercja dociera nawet do najbardziej dzikich zakątków świata.

Po tym męczącym dniu w końcu relaks w hotelu , kąpiel , pyszna kolacja i sen . Właściwie nie można było spać , bo to co działo się na zewnątrz to rzecz nie do opisania .Odgłosy słoni , cykady , ryki pawi i innych gadów , szelest łamanych gałęzi .Hotel był położony w samym centrum tego zamieszania na wyciągniecie ręki byłą dżungla.

Następny dzień zapowiadał się nie najgorzej. Na początek oczywiście śniadanie , jedzenie na Sri Lance jest przepyszne , owoce, ryż , przyprawy ,warzywa kuchnia dla mnie wymarzona. No i herbata .

Po śniadaniu wyjazd do miejscowości Sigiriya i wspinaczka do ruin starożytnej fortecy na Lwiej skale. Upał straszny temperatura ok 35 stopni , bardzo duża wilgotność , trzeba okryć głowę i na pewno ubrać przewiewne ubranie. Widoki z góry na zieloną krainę i towarzystwo na każdym kroku małp powoduje że mimo zmęczenia i upału daję radę.

W drodze do hotelu zwiedzam Polonnaruwa rezydencję królewska z zachwycającymi skalnymi posągami Buddy .Cały kompleks wpisany został na listę UNESCO.

Kolejnym punktem podróży są świątynie Buddyjskie pierwsza to w Dambulli gdzie w gigantycznej samotnej skale znajduje się 80 jaskiń , a w nich setki posągów Buddy w tym 15 metrowy posąg leżącego Buddy .Rozpościera się stąd fantastyczny widok na okolice , a przy dobrej pogodzie zobaczyc można nawet oddaloną o 20 km fortecę w Sigiriyi.

Druga to świątynia w Kandy , niewątpliwie jedno z najbardziej znanych miejsc kultu religijnego na Sri Lance .Miałam możliwość uczestniczenia w ceremonii na której otwierany jest relikwiarz ze świętym , złotym zębem Buddy.

Z relikwią związanych jest kilka legend .Jedna z nich mówi ,ze ząb został wykradziony ze stosu pogrzebowego , inna legenda mówi jak ząb trafił na Sri Lankę. Miało to miejsce ok. 330 roku schowany we włosach księżniczki Hemamali która uciekała na Cejlon przed hinduską armią .Księżniczka wraz z mężem wręczyła relikwię królowi Kirthi Sri Meghavarna a on wybudował dla relikwii świątynię w Anuradhapurze. Po upadku dwóch wspaniałych starożytnych stolic w Anuradhapurze i w Polonnaruwa przedmiot trafił do Kandy. Relikwiarz można obejrzeć jedynie trzy razy dziennie podczas celebracji zwanej puja.

Pogoda dopisywała ciepło powyżej 30 stopni i wilgotność na pewno 100 % , ubrania mokre całe ciało klejące i na dodatek tłum ludzi w świątyni potęgował uczucie gorąca.

Dla ochłody pojechałam po drodze do Ogrodów Botanicznych w Peradeniya gdzie w ok. 1370 roku jeden z maharadży założył tutaj kompleks pałacowo-parkowy .Na 60 hektarach zgromadzono około 7000 gatunków roślin .Występują tutaj gigantyczne bambusy, akacje, a nawet trujące drzewo kurara (pamiętam w latach 90 , perfumy o tej nazwie CURARA faktycznie zapach był zabójczy ). Własnie tutaj pierwszy raz zobaczyłam nietoperze wiszące na drzewach i nie przesadzę jak napisze że ich wielkość przekraczała 50 cm .

Po drodze do Kandy zatrzymałam się w miejscowości Matale ,gdzie w ogrodzie przypraw i ziół poznamy sposoby uprawy wielu znanych roślin, a także skorzystać z masażu ajuwerdyjskiego. Warto tam podjechać ponieważ w sklepie można zakupić tradycyjne zioła i naturalne kosmetyki.

W drodze do hotelu w Nuwara Eliya w planach mieliśmy zwiedzanie plantacji herbaty ale niestety pogoda się pogorszyła zaczął padać deszcz , no i zmiana temperatury z 30 stopni C zmniejszyła się na 17 stopni C. Wstrząs termiczny gwarantowany do tego zmiana wysokości i ciśnienia .Co niektóre osoby mogą tego nie odczuć ja niestety odczułam to na własnej skórze.

Plantację herbaty i panie zbierające własnoręcznie listki z pól miałam okazję oglądać jeszcze kilka razy .Ciężka to praca , natomiast herbata wyśmienita .

Dalsza droga to przejazd do miasteczka Ella które połozone jest na wysokości 1041 m n.p.m Tutaj zaczynają sie różnice w temperaturze może bardziej zbliżone do naszych w tym okresie w Polsce .Tutaj też warto zobaczyć szczyt Little Adams Peak no i kliknąć kilka kultowych fotek które pojawiają się w każdym opisie wyspy.

Całe szczęście że opuszczam już ten region Sri Lanki , bo zmiana temperatur i ciśnienia nie pozwoliła na tym etapie mojej podróży cieszyć się widokami.

W końcu kierujemy się na południe gdzie już czuję powiew wiatru od oceanu .......

cdn ...

You Might Also Like:
bottom of page